wtorek, 29 maja 2012

11. POWRÓT DO DOMU

Chełomiński, Powrót do domu 

Tęsknimy za rosołem, boimy się konfrontować z rzeczywistością naszych rodzinnych miast, oglądamy Powrót do Garden State Wymazywanie Lupy, ubieramy stare jeansy i jadąc autostradą A4 słuchamy Band of Horses i Fleet Foxes. Nie ma to jak wracać do domu. Nawet jeśli Chełomiński widział tę sytuację nieco inaczej...

poniedziałek, 28 maja 2012

DOM DO WYMAZANIA


Krystian Lupa jest mistrzem w czytaniu książek Bernharda. Mistrzostwo objawiło się w jego teatralnej realizacji „Wymazywania” z Teatru Dramatycznego.

www.e-teatr.pl

Powieść Bernharda jest autobiografią z pogranicza prawdy i fikcji. Główny bohater Franz Josef Murau, który już dawno odciął się od swej mieszczańskiej, austriackiej rodziny musi zmierzyć się z przeszłością i wrócić do domu, aby zorganizować pogrzeb rodziców i brata.

Powrót do wielkiego i starego domu w Wolfsegg w Austrii skutkuje serią wspomnień z okresu dzieciństwa, dzięki którym dowiadujemy się, co zmusiło bohatera do wyjazdu i zamieszkania w Rzymie. Wspomnienia Muraua są jednocześnie powolnym wymazywaniem pamięci o rodzinie, pochodzeniu i wszystkich dziecięcych traumach.

Spektakl Lupy mistrzowsko przekazuje najważniejsze ze wspomnień bohatera, w którego wciela się Piotr Skiba. Cały spektakl toczy się wokół jego pamięci i klisz wydarzeń z dzieciństwa. Skibie towarzyszą na scenie Maja Komorowska, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Adam Ferency, Krzysztof Kowalewski. 

NA PÓŁCE Z KSIĄŻKAMI


Bohaterowie rozlicznych dzieł literackich wracają do domu, a podczas długiej podróży lub już na miejscu przeżywają liczne przygody, które w efekcie zmieniają ich życie. Odys podróżował do swojej Itaki 10 lat. Tak samo Eneasz. Proust przez kilkanaście lat życia podróżował do krainy swojego dzieciństwa poprzez kolejne tomy „W poszukiwaniu straconego czasu”.

A kiedy my mówimy „wracam do domu” to co tak naprawdę mamy na myśli? Powrót do rodziny? Do miejsca – do naszego domu? A może do przyjaciół z dzieciństwa?

Powrót do domu jest dla mnie również powrotem do książek, które kiedyś czytałam i które nadal stoją na regale w moim pokoju, czekając na mój powrót. To taki inny rodzaj powrotu do przyjaciół z czasów, gdy mieszkało się w domu. A na półce stoją „Dzieci z Bullerbyn”, pierwsza dziecięca powieść wszechczasów – absolutny bestseller wśród moich ośmio i dziewięcioletnich wówczas przyjaciół.
Dokładnie z taką okładką, w kieszonkowym formacie. Odziedziczona po mamie.
jarmila09.wordpress.com
Kolejnym hitem wczesnej podstawówki był „Tajemniczy ogród”, o którym pisaliśmy wypracowania na zielonej szkole w Murzasichle. Patrzę więc na książkę, z którą podróżowałam pierwszy raz bez rodziców! Obok stoi seria książek o Panu samochodziku – przyjaciele wakacyjnych przygód i podróży po Polsce. „Mitologia” Parandowskiego, obok niej „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa. I tom „Dzienników” Gombrowicza, „Wojna i pokój” Tołstoja, „Imię róży” Eco, które mama zabrała mi, gdy zaczęłam czytać je w okolicy 6 klasy podstawówki. Dwa tomy „Anny Kareniny”, czytanej pod kołdrą. Ale nie może zabraknąć też „Kubusia Puchatka” i jego książki kucharskiej! 
lubimyczytac.pl
Ani „Kaskaderów literatury”, czyli rozpadającej się w rękach książki z czasów licealnej fascynacji polskimi poetami przeklętymi. Tomiki wierszy Gałczyńskiego i Poświatowskiej w równym rzędzie obok „Ilustrowanej encyklopedii dla dzieci” i „Bożego Igrzyska” Normana Daviesa.

Takie to przyjemne są powroty do domu, gdy na półce stoją książki, przypominające Ci ile ciekawych w życiu chwil przeżyłeś, czytając je! A co Wy macie na domowej półce z książkami?

DŁUGA PODRÓŻ

Być może tylko czasem wydaje mi się, że mieszkam w okolicy "Blue Ridge Mountains, over near Tennessee" i słuchając Fleet Foxes marzę o powrocie do domu. Ale to może i dobrze, że nie mam szans, aby "missed my connecting flight" i zaginąć gdzieś na lotnisku. Mimo tego wszytskiego i tak ta piosenka jest jedną z lepszych "powrotowych" piosenek na świecie.






Band of Horses tez mam nam coś do powiedzenia w sprawie powrotów i tymczasowych trudności w znajdowaniu drogi do domu. Chyba każdemu zdarzyło się kiedyś zboczyć z drogi i troszkę zabłądzić...


Trochę amerykańskiego, rockowego klimatu z lekko kiczowatym teledyskiem "drogi" daje nam zespół Emmerson Drive - You're Like Coming Home. Typowa Ameryka!





A na zakończenie, jak zawsze melancholijny, ale w doskonałej formie - Paul McCartney. Zawsze wzrusza! I jeszcze to wideo z Beatlesami!





POWRÓT DO ...


W miejsce trzech kropek każdy może wstawić sobie coś, co akurat pasuje. Powrót do domu jest tu jednak najwłaściwszy. I z takim właśnie powrotem konfrontuje się, w nieco ekstremalnej oczywiście sytuacji, główny bohater filmu "Powrót do Garden State".


ambinet.pl

Dwudziestoparoletni Andrew Largeman (Zach Braff) większość życia spędził na silnych środkach antydepresyjnych. Autorem recepty był zapobiegliwy i opiekuńczy ojciec. Z letargu w jakim znajduje się Andrew, wyrywa go nagła konieczność powrotu do rodzinnego domu w New Jersey. Powodem jest pogrzeb matki. Wymuszona podróż, przeradza się w swego rodzaj podróż sentymentalną. Towarzyszką w niej staje się poznana przypadkowo dziewczyna – Sam (Natalie Portman). Dzięki niej główny bohater odważy się na życie bez wspomagania się antydepresantami.

Powrót do domu w filmie, którego reżyserem jest aktor grający główną postać, jest przedstawiony w dużej mierze jako powrót do wspomnień i do przyjaciół z dzieciństwa. Jednak podstawową cechą „Powrotu do Garden State” jest pokazanie ponownego przejścia głównego bohatera przez okres dojrzewania. I tym razem, jako dorosły mężczyzna, wychodzi z tego kursu dojrzałości jako zwycięzca.

Wiele jest w filmie Braffa prawd dość oczywistych, ale mimo to „Powrót…” ogląda się doskonale. Nie tylko ze względu na doskonałą muzykę The Shins czy Coldplay, która gra nam w tle. Film ogląda się dobrze, bo to film o nas. Każdy ma bowiem swoje Garden State i lubi do niego wracać.

DOLCE FAR NIENTE

http://boy.bandofoutsiders.com/



Wakacje to nie tylko czas inspirujących podróży, ale też dla wielu osób czas choćby chwilowego powrotu do rodzinnego domu. Jeśli chodzi o ten drugi typ przygody wakacyjnej, to pod względem modowym można do niego podejść dwojako.

Z jednej strony mamy tu niebagatelną możliwość zaprezentowania tzw. kategorii „stylówy”. Czyli dajemy po sobie poznać, że oto: ja przyjechałam z dużego miasta, gdzie, jak wiadomo szerzy się awangarda; nic sobie nie robię z tego, że wszyscy tu na mnie patrzą jak na pajaca, dumnie prezentuję moją niebanalną osobowość i trendy niepodłapane jeszcze przez zapauperyzowaną „ulicę” małych miasteczek.

http://www.youtube.com/watch?v=X9YMU0WeBwU

Drugą strategią jest złapanie oddechu. Czyli: nikt mnie już tu nie pamięta, mogę się ubierać jak u cioci na wsi, nawet jeśli moje „małe miasteczko” ma ponad 200 tysięcy mieszkańców.
http://girl.bandofoutsiders.com/

Moim zdaniem dużo fajniej jest właśnie dać sobie trochę wytchnienia, ale nie koniecznie z takim głębkoim przekonaniem o bezsensie ubierania się „jakoś”. Nie ma co dawać za wygraną. W domu otwiera się przed nami cały arsenał nowtych możliwości. Po pierwsze - szafa babci!!! Po drugie – znana zasada „im mniejsze miasto, tym lepsze rzeczy w lupmeksach”. Po trzecie - stylizacja na zbieranie jabłek w sadzie, czyli raz do roku można założyć trampki do lekkiej sukienki, za duży słomkowy kapelusz, powycierane ogrodniczki i dżinsowe spodenki obcięte z tych, które się nosiło w gimnazjum. Więc do roboty!

http://www.shoeblog.com/blog/dolce-gabbana-spring-2012-ad-campaign/
A poza tym pamiętajmy, że inspiracje powrotem do domu, do korzeni i wakacyjnym leżakowaniem to nie tylko domena znudzonych studentek. Najlepszym przykładem jest  Band of Outsiders  i ich ogrodowe kilmaty, nastrój rodzinnego zjazdu u babci w reklamach Tommy'ego Hiligera, awangarda w zaścianku w wykananiu Lady Gagi, czy powrót do sycylijskich korzeni w sesjach Dolce and Gabbany.

http://skyla-arts.blogspot.com/2010/11/ultimate-tailgate-tommy.html



Dolce & Gabbana wiosna/lato 2012
http://lula.pl/lula/51,111795,10959299.html?i=3

IT'S BEEN A LONG TIME

http://collider.com/girls-series-premiere-review/159330/

Znowu zaczynam pisanie od słów piosenki. I nie jest to specjalnie wysokiej klasy muzyka. To zeszłoroczny singiel Lady Gagi You and I. Gaga śpiewa, że „It's been a long time since I came around. It's been a long time but I'm back in town...” W butach niebotycznych obcasach, które sprawiają, że jej stopy są zalane krwią wraca do miasteczka swojej młodości i odnajduje w nim koszarny dzieciństwa, wspomnienia dorastania i wyśpiewuje hymn pochwalny dla rodzinnej Nebraski w samym środku pola kukurydzy. Może to wstyd, ale wydaje mi się, że jest coś mocnego w tym utworze. Ten powrót do domu, gdzie nagle stajesz się obcy.
Obejrzyjcie 5 odcinek nowego serialu HBO Girls! To jest dopiero mocne. Poza tym, że polecam wszystkie dotychczasowe odcinki, to ten z zeszłego tygodnia dość mocno działa chyba na każdego, kto choćby kilka lat temu wyjechał z rodzinnego miasta do jakiegoś większego. Jest trochę zabawnie, ale w gruncie rzeczy dostaje się nie tylko tym małomiasteczkowym „tubylcom”. Czuję, że i ja dostaję po twarzy. Reżyseria i główna rola należą do Leny Dunham, która nazywana jest przyszywaną córką Larry'ego Dawida (z Curb your enthusiasm). Moim zdaniem jest dużo lepsza. Jako – już teraz – była fanka Seksu w Wielkm Mieście mogę spokojnie powiedzieć, że jest to totalnie nowojorski, ale zupełnie pozbawiony glamouru, na wskroś dzisiejszy serial.