http://www.beautyandthedirt.com/batd-tv/this-must-be-the-place/ |
Umierający
ojciec, który nigdy nie miał dobrego kontaktu z synem prosi go o ostatnią
przysługę. Ojciec był więźniem obozu koncentracyjnego i jedyne czego pragnie w
chwili śmierci to obietnica zemsty na jego oprawcy, pracowniku tego obozu. Sprawa
wydaje się o tyle odległa, że cała rzecz odbywa się w Nowym Jorku, gdzie syn
przyjeżdża po wielu latach nieobecności. Mimo niechęci wobec całej tej sprawy
syn zgadza się wypełnić wolę ojca. Jednak, jak chciał Paolo Sorrentino, postać
syna, który poszukuje nazistowskiego zbrodniarza jest w najwyższym stopniu nieodpowiadająca
konwencji. Pod toną pretensjonalnego makijażu (świetne rady dotyczące szminek),
spod szopy farbowanych czarnych strąkowatych włosów, które ciągle opadają na
twarz i zza zblazowanego ironicznego uśmiechu prześwituje postać Seana Penna,
genialnego odtwórcy roli Cheyenne’a.
This must be the place (po
polsku Wszystkie odloty Chayenne’a, no
cóż…) to film o podstarzałym gwiazdorze glam rocka, czy może raczej jakiej
odmiany dead metalu (w pewnym momencie dowiadujemy się, że Chayenne obwinia się
za śmierć pewnej swojej fanki, która za bardzo utożsamiła się ze słowami jego
piosenki i jest to jednym z powodów, dla których porzucił muzyczną karierę). Jego
życie w wielkiej luksusowej willi w małym sennym nadmorskim miasteczku nie
wygląda na najweselsze, ale jego sytuacja zmienia się diametralnie z chwilą
podjęcia się wspomnianej misji. Chayenne przemierza pustkowia Ameryki i
podziwia krajobrazy pustynne zza okna swojego
pickupa, poznaje wielu dziwnych ludzi, zatrzymuje się w mało przyjaznych
miejscach, prowadzi absurdalne rozmowy z miejscowymi bywalcami barów i gra w
ping-ponga ze znudzonymi nastolatkami.
http://www.unsungfilms.com/?p=4056 |
Sam
motyw podróży po wielkim kraju, do którego powraca się po latach nieobecności i
podróży wewnętrznej, oznaczającej dojrzewanie do zmierzenia się z przeszłością,
ale też - co gorsza - z teraźniejszością, wydaje się dość znany i niezbyt ciekawy.
Ale niesamowicie dziwna osoba Cheyenne’a i świetna gra Penna plus czarny humor
bezsensownych dialogów i cudowna ścieżka dźwiękowa (tytułowi Talking Heads,
Jonsi i bardzo ciekawy zespoł Pieces of Shit) sprawiają, że film Sorrentina
jest naprawdę świetny i ogląda się go z ciągłym zdziwieniem, że z takiego tematu
można zrobić tak niebanalny film. (Uwaga spoiler: tylko zakończenie dość
rozczarowujące…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz