poniedziałek, 30 kwietnia 2012

MAJOWI WARACI




Milou w maju to  najbardziej majowy film, jaki można sobie wyobrazić. Francuska prowincja, bzyczenie pszczół, pikniki, bagietki, sery, ciepłe wieczory i niespodziewany ulewy. Pogrzeb babci  stał się przyczynkiem do zjazdu rodzinnego, a między jej członkami panują bardzo dziwne stosunki. Nie ma sensu streszczać fabuły, w końcu to film Louisa Malle, więc jest chyba dość znany. A jak ktoś go nie zna, to po prostu musi go obejrzeć! I to najlepiej na początku maja.

http://www.moviemail-online.co.uk/film/dvd/Louis-Malle-Collection-Vol-2/
Oczywiście nie jest to jedynie sielankowa opowieść rodzinna, bowiem w tle, w dalekim Paryż odbywa się rewolucja maja ’68, ale czasami wydaje się być przeraźliwie blisko. Ale i nie o samej rewolucji jest ten film. Jest to bezsensownych rozmowach, o utopijnych marzeniach, o okrucieństwie bezprodukcyjności, o miłości do tradycji, o dziwactwach i szaleństwach. Tak jak Spaleni słońcem  ukazuje jak w soczewce losy bohaterów z wyższych klas, zajmujących się głównie rozmyślaniem i rozkoszowaniem się pogodą i  w tej samej chwili burzy ten świat, pokazując pokusy i niebezpieczeństwa nowego porządku. Oczywiście w Spalonych słońcem nadchodzi epoka Stalina, której w żaden sposób nie można porównać z przewrotem ’68 roku.

Milou w maju to film wysmakowany estetycznie, przyjemnie konfundujący na poziomie scenariuszowym i prowadzący do słodkich w swej bezwzględności niepokojących konstatacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz