W miejsce trzech kropek każdy może wstawić sobie coś, co akurat pasuje.
Powrót do domu jest tu jednak najwłaściwszy. I z takim właśnie powrotem
konfrontuje się, w nieco ekstremalnej oczywiście sytuacji, główny bohater filmu
"Powrót do Garden State".
ambinet.pl |
Dwudziestoparoletni Andrew Largeman (Zach Braff)
większość życia spędził na silnych środkach antydepresyjnych. Autorem recepty
był zapobiegliwy i opiekuńczy ojciec. Z letargu w jakim znajduje się Andrew,
wyrywa go nagła konieczność powrotu do rodzinnego domu w New Jersey. Powodem
jest pogrzeb matki. Wymuszona podróż, przeradza się w swego rodzaj podróż
sentymentalną. Towarzyszką w niej staje się poznana przypadkowo dziewczyna –
Sam (Natalie Portman). Dzięki niej główny bohater odważy się na życie bez
wspomagania się antydepresantami.
Powrót do domu w filmie, którego reżyserem jest
aktor grający główną postać, jest przedstawiony w dużej mierze jako powrót do
wspomnień i do przyjaciół z dzieciństwa. Jednak podstawową cechą „Powrotu do
Garden State” jest pokazanie ponownego przejścia głównego bohatera przez okres dojrzewania.
I tym razem, jako dorosły mężczyzna, wychodzi z tego kursu dojrzałości jako
zwycięzca.
Wiele jest w filmie Braffa prawd dość
oczywistych, ale mimo to „Powrót…” ogląda się doskonale. Nie tylko ze względu
na doskonałą muzykę The Shins czy Coldplay, która gra nam w tle. Film ogląda
się dobrze, bo to film o nas. Każdy ma bowiem swoje Garden State i lubi do
niego wracać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz